czwartek, 14 sierpnia 2008

Mikrobiznes - interes przez duże "G"

Kto jest idealnym kandydatem na przedsiębiorcę ?

Bezrobotny.
Państwo zaproponuje ci pożyczkę w niebotycznej wysokości 10 tys.zł. Kupa forsy. Z pewnością starczy na biuro, wyposażenie, towar, pierwsze opłaty, podatki, zus. Na jak długo?
Całe dwa, trzy miesiące.

Techniczny analfabeta.
Masz szansę na darmowe, g... warte kursy obsługi komputera oraz technik negocjacyjnych. Jak sobie kupisz komputer, będziesz wiedział gdzie jest wlącznik. Gdy będziesz mediował z przyszłym klientem (zwykle taki sam mikroprzedsiębiorca), rozpraszany przez upierdliwych klientów, czas rozmowy ok. 3 minut, będziesz mógł właściwie zinterpretować mowę jego ciała.

Niezdecydowany.
Wreszcie możesz skorzystać z programu "jedno okienko" i co miesiąc zakładać nową firmę. O to walczyli nasi dzielni posłowie od lat. O tym marzy każdy mikroprzedsiębiorca.

Oszczędny.
Przez cały rok będziesz płacił grosze na ZUS. Później, nie ma zmiłuj. Comiesięczny haracz, nie wiedząc, czy kiedykolwiek dostaniesz coś w zamian.

Bogaty.
Piszesz biznesplan (oczywiście nie ty, tylko firma, której zapłacisz). Finansujesz całość inwestycji. Jak masz szczęście Unia zwróci 40%.


Podsumowując, idealny kandydat to
bogaty, bezrobotny idiota potrafiący pisać dobre biznesplany.

Kiedy to coś założy już swoją firmę będzie mógł liczyć na szacunek i podziw społeczeństwa. Uzyska status prywaciarza, kombinatora, złodzieja, cwaniaka, wyzyskiwacza i krętacza.
Skąd taka chlubna opinia ?
Wiadomo, wszystko ma za darmo, bo "wrzuca w koszty". Głodzi i wyzyskuje pracowników. Oszukuje zacne urzędy państwowe. Jeździ na Bahama. Ma 10 samochodów (każdy w leasingu, bo to nic nie kosztuje). Płaci za małe podatki.

Kiedy weźmie do ręki gazetę, dowie się, że jego firma jest filarem gospodarki. Dwie strony dalej przeczyta apel tego samego autora, żeby broń boże nie zamawiać niczego w małych nowopowstałych firemkach. Jekyll, czy Hyde?

Jeśli przebrnie dalej, natrafi na pean o oryginalnych pomysłach na biznes. Pomysłodawcy pracują na własny rachunek, są spełnieni i szczęśliwi. Z komentarza redakcyjnego dowie się, że na razie (po roku lub dwóch) żaden z pomysłów nie przynosi dochodu, ale każdy ma znakomite perspektywy w przyszłości. Niektóre firmy już bilansują się na zero. Z czego ci ludzie żyją? Tego nie ma w artykule.

Nieszczęśnik wlączy telewizor i zobaczy faceta, który zachęca, tłumaczy, pokazuje ile szczęścia daje firma. Mając zaledwie kilkaset tysięcy już możesz zaczynać. Najlepsze są wnioski końcowe. Przy dwóch klientach zarobisz tyle, przy dwustu tyle, a już przy dwóch milionach to ... Mnożenie marzeń. Czemu nie. Co jest warte życie bez odrobiny szaleństwa.

Po zmianie kanału TV na biznesowy dowie się, że jego dochody w ostatnim okresie dramatycznie wzrosły co spowoduje automatyczne podniesienie opłat na ZUS i zdrowotne. Jakby tego było mało, sympatyczna panienka uświadomi, że wedlug najnowszych badań wskaźnik zadowolenia i optymizmu przedsiębiorców (naprawdę jest taki) wzrósł o całe 0,02%.

To ostatecznie utrwali jego dobre samopoczucie i potwierdzi trafność obranej drogi życiowej.