piątek, 13 czerwca 2008

Bo Polak potrafi

Mamy rok 1991. Wiem, to prehistoria. Ale wtedy również żyli ludzie i próbowali żyć choć trochę lepiej. Zupełnie jak dziś.
Transformacja, Mazowiecki, zamieszanie. Wszystko co państwowe staje się nagle nieefektywne, niemodne, nieopłacalne. Jego wysokość Premier apeluje do Polaków:
Bierzcie sprawy w swoje ręce. Zakładajcie małe firmy. Pomożemy.
Mam niezłą pracę. Stałą pensję. Jestem starszym specjalistą informatyki. Za chwilę zacznę przygodę na swoim. Ale najpierw opowiem co było przedtem...
Ośrodek komputerowy, w którym pracuję, przypomina nieźle wyposażone muzeum. Ale ma być lepiej. Ma być lepiej od wielu lat. Dyrekcja ciągle wyjeżdza zagranicę, poznać oferty wiodących firm w branży. Tamci składają propozycje. A my, że nie mamy pieniędzy. I w następną podróż. To się opłaca. Nie mnie, ale im na pewno. Kiedyś tak się zagalopowali, że pojechali na Targi dla majsterkowiczów. Wiecie, jak trudno z takiej podróży sklecić sensowną notatkę służbową.
Robimy cuda. Unikalne w skali światowej wielodostępowe systemy bazodanowe na komputery klasy IBM370 (to tylko tak fajnie brzmi, w rzeczywistości to szafa o osiągach gorszych od dzisiejszego palmtopa). Potem robimy rzeczy absolutnie niemożliwe i niepotrzebne kodując już zakodowane, ściskając już ściśnięte dane. Stajemy się najlepszymi specjalistami na tym i tamtym świecie od kompresji danych. Po co? Jak to po co...
Nowoczesne, wielopłytowe dyski magnetyczne z niemieckiego odzysku mają po 100 lub 200 megabajtów.
Programy żródłowe piszemy na kartach perforowanych. Widzieliście kiedyś dziurkarkę kart. Zwykle nasze nie mają opisywacza. Ale po co opisywacz, wszystko jest kwestią wprawy. Potem wózek, kilka kilogramów kart i do czytnika na hali maszyn. Oczywiście co pewien czas, karta się nie czyta. Drobiazg, marsz do innego budynku drogą podziemie - 3-e piętro, dziurkujemy, schodzimy i za setnym razem jest już ok. Potem druk programu na papierze komputerowym. Jeden średni wydruk to ok. 8-10kg papieru. Znałem jednego, co poprawiał program na kolanach, rozkładając wydruk na korytarzu długim na jakieś 30m. Najbardziej tradycyjni programiści korzystają z taśmy perforowanej. Nie wiecie, co to taśma perforowana. No, taka do dalekopisów. Nie wiecie co to dalekopis. Ja też już zapomniałem.
A co jeśli karty z programem się rozsypały. Nic strasznego. Jest przecież mechaniczny sorter kart. Prawdziwe dzieło sztuki. Olbrzymia, trzeszcząca maszyneria, wspaniała jak legendarna Enigma.

Dziwicie się jak można było na tym wszystkim pracować.
To był największy, najlepszy i najnowocześniejszy sprzęt w Polsce. Idealny, żeby Polak mógł tworzyć rzeczy niemożliwe. Bo Polak potrafi. Bo Polak wszystko potrafi.

Brak komentarzy: